Zgodnie z plotkami z ostatnich dni w poniedziałek Motor Lublin ogłosił, że nowym trenerem drużyny został Goncalo Feio. Funkcję dyrektora sportowego, a wkrótce także prezesa będzie za to sprawował Paweł Tomczyk.
Feio rozpoczyna pracę na własny rachunek. Do tej pory nie miał okazji samodzielnie prowadzić drużyny seniorów. Ma za to doświadczenie z akademii: Legii Warszawa i Wisły Kraków. Ponadto był też asystentem Kiko Ramireza w ekipie „Białej Gwiazdy”, a także greckiego klubu AO Xanthi. Taką samą funkcję pełnił w Rakowie Częstochowa, gdzie współpracował z Markiem Papszunem.
Tomczyk jako zawodnik grał w I i II lidze, także w barwach Motoru. Ostatnie mecze rozegrał w sezonie 2007/2008. Buty na kołku zawiesił w 2015 roku. Cztery lata później został szefem skautingu w Rakowie Częstochowa. W 2020 roku był już dyrektorem sportowym tego klubu. Ostatnio pracował za to w Legii.
– Do trzech razy sztuka, mam nadzieję, że tym razem się uda – rozpoczął poniedziałkową konferencję prasową, na której przedstawiono nowego trenera i dyrektora Zbigniew Jakubas, właściciel klubu z Lublina.
– Do tej pory trudno nazwać sukcesem, to co działo się w Motorze i to co pokazał w niedzielę. Ja się wzoruję na moim koledze, przyjacielu Michale Świerczewskim, który zbudował bardzo dobrze poukładany klub, działający, jak na polskie warunki perfekcyjnie. Osoby, które przedstawiam wywodzą się z Rakowa Częstochowa. Spędzili tam współpracując razem 2,5 roku z dużymi osiągnięciami. Wracam do tego, co zapowiadałem. Paweł Tomczyk jest osobą z Lublina i byłym zawodnikiem Motoru. Został powołany na stanowisko dyrektora sportowego. Najpierw popracujemy wspólnie nad budżetem, nad założeniami na najbliższe trzy lata. Po tej pracy będzie także pełnił funkcję prezesa, żeby władzę skonsolidować w ramach mniejszej ilości osób. Wierzę, że to się uda. Pan Goncalo Feio zostaje powołany na trenera i ma zadanie długofalowe. Spędziliśmy na rozmowach kilkanaście godzin, to niebywale merytoryczny człowiek. Przeraził mnie pracą i oceną, gdzie jesteśmy i gdzie musimy się znaleźć – dodaje Zbigniew Jakubas.
Budżet wcale nie jest mniejszy
Właściciel wyjaśnił też kilka ważnych kwestii, jak chociażby budżet Motoru. – Budżet nie był ustalony ani wcześniej, ani teraz. To co mówił Arek Onyszko, że jest niższy o 20 procent nie jest prawdą, jest otwarty według potrzeb, nie ma z góry określonego limitu – zapewnia Jakubas.
Przyznał dodatkowo, jaki popełnił błąd. – Nie ukrywam, że ja w tej dyscyplinie jestem dopiero od trzech miesięcy. Przez 1,5 roku wcześniej nie zajmowałem się klubem. Myślałem, że zarząd, kadra kierownicza wiedzą co robią, a wyszło, jak wyszło. Nie byliśmy przygotowani na scenariusz b, czyli co będzie, jak nie wejdziemy do pierwszej ligi. Zostało bardzo mało czasu na przygotowanie i skompletowanie zespołu, stąd też wyniki mamy takie, jakie mamy – wyjaśnia właściciel klubu z Lublina.
Jak ocenia ostatnie decyzje Arkadiusza Onyszki? – Było dużo uwag do Arka. Chciałbym powiedzieć, że nie wyszło i jemu i mnie. Tak w życiu bywa. Współpracowaliśmy i starał się, więc chciałbym mu podziękować. To były jego decyzje i trenera. Bez zgody trenera przez ostatnie trzy miesiące żaden zawodnik nie mógł być zatrudniony w klubie. Panowie między sobą nie mogli często uzgodnić wspólnej kandydatury zawodnika – przekonuje Zbigniew Jakubas.
Transfery są niezbędne
I zapewnia, że zdaje sobie sprawę, że ta drużyna potrzebuje dodatkowych transferów. – Musimy się wzmocnić. Dziewiątka i bramkarz są koniecznością, będziemy na rzęsach stawali, żeby takich zawodników w tym momencie ściągnąć. Ale takich, którzy będą robili różnicę, a nie takich, którzy będą chcieli tylko wziąć pieniądze i będą statystami. Jestem przekonany, że skoro w Rakowie panowie współpracowali tyle czasu, a konsultowałem te kandydatury z właścicielem klubu z Częstochowy, to osiągną sukces w Lublinie. Trener ma wiedzę i zna rynek. Na dobre i na złe w ich rękach jest los Motoru, a w moich zapewnienie finansowania, a ja się z niczego nie wycofuję. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Przeżywam naszą sytuację, ale mamy dobry punkt, żeby pójść do przodu i odnieść sukces – mówi właściciel Motoru.
Przez pracę do sukcesu
Feio przyznał, że pierwszy trening z drużyną zaplanowano na wtorek. Wcześniej będzie rozmawiał z zawodnikami. Jaki ma plan na Motor? – Nie będę obiecywał różnych rzeczy. Chcę, żeby ten zespół i zawodnicy reprezentowali miasto i region. Widzę, że są tu ludzie, którzy mają ambicje i chcą, żeby ten klub jako największy w regionie dawał tej części Polski coś, czego na razie nie ma, czyli piłkę na wyższym poziomie – wyjaśnia 32-latek.
Jak to zrobić? – Moja odpowiedź jest prosta – przez etos pracy. Chcemy, żeby przez pracowitość ta drużyna się rozwijała i żeby szła do przodu. A razem z zespołem rosnąć ma klub i społeczeństwo. Przychodząc tutaj widzę, że jesteście smutni. Wiadomo, że jesteśmy w trudnym momencie, ale chcę, żebyśmy zmienili sposób myślenia. Musimy pokazać, że możemy z tego wyjść. I że mamy chęci, charakter i zasoby ludzie, żeby wyciągnąć klub z trudnego położenia. Klub jest ważniejszy niż jakikolwiek trener, który tu był i będzie, jakikolwiek zawodnik, który tu był i będzie, czy jakikolwiek działacz, który tu był i będzie. Motor musi być na pierwszym miejscu. Gwiazdą tego projektu jest Motor – mówi nowy opiekun żółto-biało-niebieskich.
Przyznał również, że w niedzielę mimo porażki z Wisłą Puławy 2:6 widział dwie pozytywne rzeczy. – Pierwsza to Maksymilian Cichocki, który dostał koszulkę za 100 meczów w barwach Motoru. To duże osiągnięcie i chcemy, żeby takich wychowanków było więcej. Druga sprawa, to Mikołaj Kosior, który zdobył dwie bramki. Od teraz budujemy pozytywne emocje – wyjaśnia trener ekipy z Lublina.
Zastali spaloną ziemię
– Wracam tutaj tak naprawdę po 15 latach. 15 lat temu ostatni raz grałem w Motorze i to był czas, kiedy Motor był w pierwszej lidze. 30 lat temu była tutaj ekstraklasa. Nie ukrywajmy, że my jesteśmy bardzo daleko z tyłu. Przed nami bardzo, bardzo trudne zadanie. Ja chciałbym stworzyć w tym klubie solidnie podwaliny, żeby nie było sytuacji, że ktoś przychodzi i jest spalona ziemia. Tak to wygląda w obecnej chwili. Możemy się oszukiwać, ale my nie jesteśmy w stanie grać na szczeblu centralnym, na co ten klub i miasto zasługują. Nie jesteśmy w stanie przygotować i wychować zawodników w klubie, żeby grali na tym szczeblu centralnym. Chciałbym, żeby to się zmieniło – wyjaśnia Paweł Tomczyk.
Nowy dyrektor sportowy przyznaje, że on i trener Feio mają podobne spojrzenie na piłkę. – Goncalo ma ogromne doświadczenie. To wychowanek Benfiki Lizbona, pracował tam 10 lat. Spotkaliśmy się w Rakowie, mamy bardzo podobne spojrzenie na piłkę. Moim celem jest stworzyć tutaj takie środowisko, w którym chłopcy z Lublina i okolic będą mieli swoje miejsce do rozwoju na wysokim poziomie, żeby nie musieli wyjeżdżać. Tak jak teraz opuszczają Lublin w młodym wieku, bo nie mają perspektyw. Może to jest brutalne, ale tak jest. Aby to zrobić potrzebujemy konsolidacji całego środowiska sportowego i piłkarskiego. Najważniejszy w Motorze zawsze był charakter. Ta drużyna będzie drużyną zawodników z charakterem. Czasem brakowało nam umiejętności, ale nigdy nie brakowało zaangażowania, walki i woli zwycięstwa. Chciałbym, żeby to się zmieniło – dodaje Tomczyk.